MISJA KATARZYNA- KOZUBNIK !!!

DSCF3349
DSCF3374
DSCF3362
DSCF3406

Jesienią 2013 r. postanowiliśmy wybrać się na małą wycieczkę. Cel – zobaczyć kolejne polskie miasto i mile spędzić weekend. Późny listopad, chłodno, szaro, brak słońca. Nie spodziewałam się zobaczyć niczego nadzwyczajnego. Wybraliśmy kierunek – Bielsko-Biała. Mało kto jednak wie, że ok. 20 km od tego pięknego grodu leży miejscowość, dla której upływ czasu i ludzkie zapomnienie okazały się niezwykle dotkliwe…

Kozubnik to niewielki przysiółek równie niewielkiej miejscowości Porąbka, koło Bielska.  Niegdyś okazały kurort wczasowy, złożony z luksusowych apartamentów, do którego zjeżdżali dygnitarze partyjni z całej Polski, a także znamienici goście z sąsiednich państw. Budowę ośrodka rozpoczęto w latach 70. ubiegłego stulecia. Do upadku komunizmu Kozubnik był ekskluzywną perełką, położoną pośród wzniesień Beskidu Małego. Dziś stanowi kompleks zniszczonych betonowych budynków, bez szyb w oknach i tynku na popękanych ścianach, przypominających trochę osiedla z wielkiej płyty. Zwiedzanie takiego miejsca, szczególnie listopadową porą, budzi grozę. Nie mniej jednak chcieliśmy zobaczyć ten niezwykły kurort. Kozubnik z każdej strony otoczony jest porośniętymi lasem wzniesieniami, pomiędzy którymi przepływa niewielki potok. W okresie jesiennej szarości tworzy to wyjątkowo przygnębiającą scenerię. Co najciekawsze, nieopodal znajdują się zamieszkiwane domy, z których okien podziwiać można ten okazały pomnik PRLu.

Rozpoczynamy zatem nasze zwiedzanie. Na początku wita nas duży prostokątny budynek o kilku kondygnacjach (1), otoczony tablicami ostrzegającymi przed zawaleniem. Do budynku tego można jednak śmiało wejść… Po wejściu i rzuceniu okiem na pierwszy poziom, pełen gruzu, puszek i papierów po chipsach, rezygnuję z wyjścia po kruszących się, niepewnych schodach na kolejne piętro. Przyznaję teraz, że oprócz zagrożenia zawaleniem tej przestarzałej konstrukcji, bałam się również tego, co mogłabym ujrzeć w głębi ruiny. Takie miejsca niezwykle pobudzają wyobraźnię. Piotr pomimo ogromnej ciekawości i chęci sfotografowania każdego kąta, wychodzi za mną.

Kolejny budynek w latach świetności prawdopodobnie mógł być miejscem, gdzie wydawano posiłki. Jeszcze przed wejściem do niego drogę przebiega nam czarny kot… Wchodzę jednak bez obaw (wszak w zabobony nie wierzę!). Na jednej ze ścian znajduje się okienko(2), być może do wydawania talerzy z jedzeniem. Część pomieszczeń pokryta jest jeszcze kafelkami. Wnioskuję zatem, że była to kuchnia (a może jednak pomieszczenie z dużą łaźnią? Sama już nie wiem). Moją uwagę przyciągają również eleganckie zdobienia na suficie(3), a raczej na niektórych fragmentach sufitu. Również tego budynku nie chcę zwiedzać w całości. Po wyjściu ogarnia mnie dziwne uczucie… Czuję, że ktoś nas obserwuje… Rozglądam się niepewnie i napotykam spojrzenie tego samego czarnego kota(4). Próbuję go pogłaskać. Dziki. Nic z tego. Idziemy dalej.

Stajemy przed ruiną budynku, w której niegdyś mieścił się basen(5). Dziś błękitne płytki są już brudne i popękane, trudno wyobrazić sobie jak mogła w czasach świetności wyglądać taka pływalnia. Przez teren tego budynku przebiega wspomniany wcześniej potok, o zaskakująco przejrzystej wodzie. Na dnie małego, betonowego zbiornika zobaczyć można zardzewiałe metalowe przedmioty wielkogabarytowe, do których przez wiele lat nie dobrali się zbieracze złomu(6). W tym budynku zaobserwować można także jaskiniowe formy naciekowe! Stalagmity!(7) Dach ruiny stanowi rozległy taras, porośnięty mchem, po którym można śmiało chodzić.(8)

Jednak najbardziej okazałą ruinę znajdujemy na końcu.(9) Otoczony siatką i pokryty graffiti kilkupiętrowy szkielet, podobny do krakowskiego Szkieletora 😉 Próbuje odczytać napis na tablicy na samej górze. Zapewne przed wielu laty był on podświetlony, a sam budynek musiał być tym najważniejszym. Ale to tylko moje przypuszczenia. Jego otoczenie stanowi kilka niedokończonych niskich bloków z wielkiej płyty, potok i smutne drzewa, pomiędzy którymi przygnębiająco świszczy wiatr.

Nigdy wcześniej nie widziałam takiego miejsca. Trudno wyobrazić sobie , że jeszcze 30 lat temu ten ośrodek tętnił wczasowym życiem. O Prypeci na Ukrainie słyszał chyba każdy, a w internecie bez trudu znaleźć można artykuły o opustoszałym na skutek bankructwa Detroit. Jednak jak widać coś podobnego można zobaczyć też w Polsce.

1
DSCF5603
1.1
5i6
DSCF5626
DSCF5628
9
DSCF5575
DSCF5593
DSCF5594
DSCF5606
DSCF5614

Po tej wycieczce w mojej głowie zaczęły rodzić się pytania… Jak długo to miejsce jeszcze przetrwa? Czy prędzej zostanie zniszczone, żeby nie stwarzać zagrożenia, czy raczej odbudowane, by na nowo rozkwitło? Czy warto tak „deptać przeszłości ołtarze”? Myślę, że to dobrze, że są jeszcze takie miejsca. Stanowią pomnik historii, wzbudzają zainteresowanie, dają do myślenia… Każdemu polecam taką wycieczkę. Im szybciej tym lepiej, bo prace nad odbudową kurortu ruszyły w tym roku, o czym przekonaliśmy się tego lata…

FOTO-LEGENDA:

nr.1

nr.2

nr.3

nr.4

nr.5

nr.6

nr.7

nr.8

nr.9

 Autor: Katarzyna Karpińska

 

 

Podziel się:
  • Facebook
  • Twitter
  • YouTube
  • Pinterest
  • Pinterest
Copyright (C) sistersm.net